W ferie nie udało mi się pójść na zimowe wyprzedaże. Mam nadzieję, że jeszcze zdążę. Zimowe kolekcje w tym roku były w miarę udane.Ogólnie na dwór wyszłam tylko raz, przerywając rutynę. Wyjechałam mianowicie na narty z rodzicami. A właściwie tylko z tatą, bo mama nie jeździ na nartach ani takowych nie posiada.Z nowym czarnym kaskiem, w który głowę wcisną nawet mój tata i brat (mam duży łeb) i nowiuchnymi rękawiczkami pojechaliśmy do miejscowości Rzeczki, w której w przyszłości postanowiłam wziąć ślub. Wiem, że to troszkawo szybko, ale gdy zobaczyłam mały, biały kościółek przykryty warstwą śniegu, jakby wrośnięty w wzgórze,otoczony iglakami. Romantyzm tego miejsca zachwycił mnie do tego stopnia, że patrzyłam na nie przez tylną szybę, kiedy przejechaliśmy obok niego.
Gdy przyjechaliśmy na miejsce od razu rozzłościł mnie padający śnieg i wiatr. A moja złość jest, powiedzmy... dość nieopanowana. Mama od razu się obraziła i poszła sobie do chaty z herbatą i frytkami. Tymczasem rozjaśniło się i matkę mą ominęła zabawa całkiem-całkiem.Przewracałam się średnio 2 razy na zjazd ( nie jeździłam od dwóch lat z powodu bólu moich kolan, który zachował się do dzisiaj). Ale poza tym podobało mi się bardzo.Mam nadzieję, ze w następnym roku kolana nie będą mi szczególnie dokuczać, bo miar zamiar obrać nieco bardziej pochyły kąt mojego zjeżdżania.Wtedy zjeżdżałam w miarę prostopadle to tych zjeżdżających z góry. Ale jako osoba panicznie bojąca się wysokości (a dodam, że stok był dość stromy). Na zakrętach oczywiście się wywalałam. Po trzech godzinach, w ciągu których zamarzłam kompletnie wsiadłam do samochodu, mama już przestała się fochać, dała każdemu po czekoladzie i pojechaliśmy w stronę nieco spokojnego wypoczynku-do domu. w domu zajęłam się czymś, co tygrysy lubią najbardziej. Leniuchowaniem, czytaniem, oglądaniem filmów i szyciu lalek.
Nie, to nie błąd pisowni. Od jakiegoś czasu szyję sobie kukiełki. Projekt nazwałam "Lalka a krańcu świata". Na razie kukiełek jest 5. Z czego każda "pochodzi" ze względnie innego rejonu. Zaczęło się od mojego ulubionego filmu (ex aequo z "Królem Lwem") "Wyznania gejszy". Nie wiem, czy mówiłam, ale czasem robię coś mechanicznie, (najczęściej jem :D ) a tu zdarzyło mi się uszyć "szkielet" laki z kolorowego materiału. Nie mam pojęcia dlaczego, zabrałam się za stylizowanie jej na gejszę. Na początku jej kimona pozostawiały wiele do życzenia, ale wkrótce potem zaczęłam wszystko wyszywać. Wkrótce pojawiła się następna- Europejka, dama dworu, dla towarzystwa gejszy. Każdej z kukiełek daję imię, jak to mam w zwyczaju. Bardzo spodobało mi się to szycie dla kukiełek. Dla lalek Barbie już nie będę szyć, choć kiedyś dobrze mi to wychodziło i naprawdę to lubiłam. Tak jak zatracam się w czytaniu czy filmach. Potrafię cicho(!) sobie siedzieć w kącie i szyć i wtedy nikt się mnie nie czepia. Potem się czepia, oczywiście mama, oczywiście, ze jest brudno. Ale co poradzę?! Nie umiem sprzątać ani gotować, a sprzątać wręcz nienawidzę. Chyba będę kiepską gospodynią. No cóż, trzeba będzie zatrudnić gosposię...ech.
Bardzo chciałbym Wam przedstawić moje kukiełki z Krańca Świata.
Wystawa "Lalka na krańcu świata"
Autorstwa Pauli Jochimiak
Planowane lalki:
-Azjatka, Japonka (gejsza)
-Europejka, Polka (dama dworu)
-Europejka,Niemka (księżna)
-Amerykanka ("kowbojka")
-Europejka, Hiszpanka (tancerka flamenco)
-Amerykanka (Indianka)
-Azjatka, Hinduska
-Antarktyka(Eskimoska)
-Europejka (Greczynka)
Dotychczas powstały:
-Azjatka, Japonka (gejsza)
-Europejka, Polka (dama dworu)
-Europejka,Niemka (księżna)
-Amerykanka ("kowbojka")
-Europejka, Hiszpanka (tancerka flamenco)
Końcowe efekty mojej pracy wraz z namalowanym przeze mnie krajobrazem będzie można podziwiać dopiero w czerwcu, pod koniec roku szkolnego.
Do zobaczenia i pa, pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz