Lasek

niedziela, 27 listopada 2011

Pola Star. Rozdział 1

Ptyś bądź kremówka
Był ranek. Najnormalniejszy ranek w Ośrodku, jaki mógłby być. Całe rzesze istot z różnych ras wstało z łóżek i poszło na pozostawiające wiele do życzenia śniadanie w stołówce.
Pola jak zwykle marudziła w łóżku. Wreszcie wstała, podniosła budzik, który trzasnęła butem jakąś godzinę temu. Ziewnęła potężnie i powlokła się do szafy, nadal mając naciągnięty na siebie koc. Wzdrygnęła się. Chyba znowu ogrzewanie się rozwaliło. Ech, nawet na porządny piec się szczypią. A ponoć jesteśmy cały czas dofinansowywani, pomyślała. Ubierała się potwornie powoli, bowiem jakimś cudem jej spodnie znalazły się na lampie, a płaszcz pod łóżkiem. Na bosaka poszła do większego pokoju, stanowiący coś w rodzaju mikroskopijnego pokoju dziennego. Łypnęła na mały głośniczek, przez który generał Floiss, jej przełożony, prawie codziennie darł się na nią i wzywał do swojego gabinetu. Po dziwo, w chwili obecnej był cicho.
-Nie lubię cię…- rzekła do głośnika. Głośnik nie odpowiedział. Pewnie, siedź sobie cicho, pomyślała .A potem i tak będziesz się na mnie wydzierał.
Zadzwonił telefon. Ale gdzie? Pola spojrzała po pokoju. Może pod papierkiem po czekoladzie? Chwyciła folię. Nie ma. A telefon uparcie dzwonił. To może w kanapie? Powyrzucała poduszki-pusto. Telefon znowu o sobie przypomniał.
-Chwila!- wrzasnęła. To może pod stołem? Wlazła pod stół  i zaczęła grzebać pod częściami garderoby, opakowaniami po jedzeniu, naczyniami, pismami, bronią palną i ku uciesze Poli ostatnim kawałkiem słodkiej czekolady z nadzieniem. Usiadła, nadal pozostając pod meblem. Uśmiechnęła się do czekolady. Wreszcie zdecydowała, że trzeba korzystać z życia i wsadziła słodkość do gęby. Hm… Czekolada ekstra mleczna  z nadzieniem truskawkowo- jabłkowo-malinowym z leśną nutą, rocznik 1999 firmy ,,Cukrowy Robaczek” zamknięta przez sanepid w 2019 roku. Smak wariacyjny, eklektyczny. Wyczuwa się nutkę bekonu i sernika. I fasoli ze śmietaną. I grzybkami. I rybką. I…
-O żesz w mordę! -krzyknęła, wstała szybko, walnęła się o blat i pobiegła do łazienki. Dźwięków, które się z niej niosły, nie można opisać słowami. Wreszcie nachyliła się nad umywalką i po raz dziesiąty przepłukała usta.
-Było nie żreć tego świństwa!- mruknęła sama do siebie-Każdy wie, że rocznik 1999 to pomyje!                              Znowu zadzwoniło. Tym razem trochę głośniej. Spojrzała do umywalki. Nic tu nie ma. Hm… Zajrzała do sedesu. Pusto, jeśli nie liczyć, że ktoś nie spuścił wody.  Telefon znowu brzdęknął. Pola poleciała migiem pod prysznic. O, święty nadzieniu truskawkowy, jest! Komórka miała zamiar znów zadzwonić, lecz dziewczyna bezceremonialnie  wcisnęła zielony guziczek i huknęła się nią w ucho.                                                                                                                                        -Czego?!-wrzasnęła, a dla kogoś po drugiej stronie nagły wrzask bynajmniej nie był przyjemny.
-Gdzie jesteś?- spytał płytki, niski kobiecy głos. O, szatanie! To jej, pożal się Boże asystentka, Pamela G. Sudan. Dziewczyna, którą wzięła na staż rok temu. Perfekcjonistka, idealistka i pedantka. I niesamowicie wkurzająca. Zawsze chodziła przyobleczona w wyjściowy mundur wojskowy z nieskazitelnie czystą koszulą, pod krawatem. Co ją to obchodziło do jasnej ciasnej?
-W mieszkaniu.-odpowiedziała jej Pola panując nad rozdrażnieniem.
-To złaź do stołówki, bo się śniadanie zaraz skończy. Cappuccino ci wzięłam, ale jak zaraz nie przyjdziesz to ostygnie.- rzekła z wielkim przejęciem jej asystentka. Jej największym problemem była walka czasem, polegającej na utrzymania odpowiedniej temperatury kawy do czasu gdy przyjdzie jej przełożona. Pola westchnęła. Ileż to już lat spędziła w towarzystwie tego marginesu społecznego z banalnymi problemami, nie posiadających szerszego spojrzenia na  świat? No, trudno. Wybrała takie życie. Mogła być teraz normalną dziewczyną w normalnym świecie, na normalnej planecie, w normalnym domu z normalną rodziną. Tyle, że Pola nie była normalna. Nie była zwykła. Czyli była niezwykła, niesamowita, nierzeczywista, niebanalna, nienormalna. Była sobą.
Pokręciła głową. Los bawił się jej życiem, żonglował wydarzeniami, a gdy teraz się uspokoił ona ma mu to za złe. Mogło być gorzej. Mogła spędzić całe życie w świecie, do którego w żadnym stopniu nie pasuje, nie wiedząc, że gdzieś tam, w dalekim świecie jest jej miejsce, jej Świat i jej życie, które było przygotowane dla niej i podarowane tego dnia, gdy odkryła do niego przejście. Przejście dane jej przez dobry los.
Zdała sobie sprawę, że jeszcze się nie rozłączyła. Rzuciła do słuchawki umiarkowane ,,Zara, chwila” i zaczęła wciskać na nogi leciutkie pantofelki. Narzuciła płaszcz na ramiona i wyszła na zimny korytarz. Przeszła przez kryty mostek łączący dwie kopuły z jakich składał się cały Ośrodek.  Tutaj było jeszcze zimniej. Temperatura na Orionie w ciepłe dni osiągała -25 stopni Celsjusza. Gdy była w kopule użytkowej, w której mieściły się większe pomieszczenia publiczne oraz wielki sztuczny las, który próbował udawać park ( ze względu na szerszenie, muchy wielkości pięści i inne monstra, które czaiły się w krzakach nikt nawet nie próbował się tam zapuszczać) skręciła w lewo i odnalazła windę. Wcisnęła przycisk. Po trzech minutach czekania winda doczołgała się na ósme piętro i z wielkim wysiłkiem szurnęła drzwiami. Po następnych trzech minutach dotransportowała ją do prawie już pustej stołówki. Przy jednym z chybotliwych, plastykowych stołów czekała na nią wysoka, pyzata brunetka z idealnie prostą grzywką, trzymająca w objęciach kubek z kawą i warcząca na każdego, kto ośmielił się ją o tą kawę spytać. Pamela Sudan we własnej osobie. Pola podeszła i bezceremonialnie wyrwała jej cappuccino z rąk. Stażystka już miała się na nią rzucić, lecz ( na jej szczęście) zorientowała się kim jest jej napastniczka szybko znów usiadła na stołku. Kapitan zasiadła natomiast na wygodnym, obijanym tapicerką krześle i wypiła kilka łyków. Zacmokała parę razy.
-Zimna-stwierdziła. Pamela popatrzyła na nią wściekłym wzrokiem. Nie pisnęła jednak ani słówka, tylko patrzyła, jak jej szefowa żłopie kawę, którą stażystka grzała własnym ciałem przez półtorej godziny. Westchnęła. Jej przełożona popatrzyła na nią znacząco. Pamela wstała i oddaliła się, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa. Ona sama rozkoszowała się wolną chwilą. Przecież ma tyle pracy dzisiaj, a składanie i rzucanie papierowymi samolocikami jest strasznie stresujące. Szybko znalazł się ktoś kto podetknął jej pod nos sfatygowanego pączka i zielonkawe jabłko z importu. Już miała się wziąć za ucztę, lecz przerwał jej nielubiany głośnik:
-Uwaga! Tu generał Wojska Istot Nierejestrowanych Ras, Ponsybiliusz Floiss! –Pola już  wstawała-Proszę do mojego biura najbliższy zespół Poli Star-Popatrzyła na Korela Wrepa, jej pożal się Boże asystenta, który wstał i odszedł. Ona sama  wzięła do ust wielki kęs pączka, a po chwili wypiła kilka łyków cappuccino i uśmiechnęła się pod zapiankowanym nosem. Wreszcie! Wreszcie nie ona, tylko jej beznadziejny zespół!
-Oraz samą Polę Star!- rozległo się z głośników.-Dziękuję! -zakrztusiła się kawą nałożyła płaszcz i w podskokach pobiegła do gabinetu.
***
Gabinet generała był wielki. W porównaniu do ich małych komórek. Nawet Pola miała dwa na trzy, a co dopiero jej podwładni. Za to w gabinecie Floissa panowała rozpanoszona elegancja. Hebanowe fotele, dębowe meble, dużo bardzo mądrze wyglądających książek i przede wszystkim wielki, perski dywan na bukowej podłodze. Pola rozglądała się po dobrze znanym miejscu (wiele razy z powodu niedozwolonych akcji lądowała na dywaniku) patrząc czy coś się nie zmieniło i może jej po móc zapoczątkować rozmowę. Ale z doświadczenia wiedziała , że i tak pierwszy odezwie się Korel. Doświadczenie nie oszukiwało.
-No więc…- mruknął. Generał westchnął.
-Mam do was zadanie- zaczął-I do ciebie, Polu-dodał widząc władczą minę Poli.-Zniknął Lew…
-A co my? ,,Z kamerą wśród zwierząt”?!-prychnęła Pola
-Eh, wy nie wiecie… Nie taki lew. Naukowiec. Doktor habilitowany biochemii, Lew Hanisław Karnich.
-Oj, że mu się chciało tego doktora robić!- zagwizdała Pamela Sudan, ku wielkiemu rozdrażnieniu Poli
-Pan Karnich ostatnio był widziany w swoim laboratorium, lecz potem zniknął
-Pan da podwyżkę to się znowu zmaterializuje- Korel Wrep jak zwykle ocenia sytuację na pierwszy rzut oka. Ale jak coś analizuje! Centymetr za centymetrem! Zawsze ma plan działania i talon na hamburgera.  Poli wydaje się czasami, że nawet zębów nie umyje bez planu działania. Ale to się przydaje. Czasami.
-Znikł w dzień, w którym na rynek miał trafić jego nowy eliksir.-kontynuował Floiss nie zwracając uwagi na Korela.- Eliksir szczęścia. Jest się szczęśliwym z tego co się robi, bez względu na to, co się robi. Nawet wyrzucanie śmieci będzie sprawiać przyjemność. Wiele nieprzyjemnych rzeczy będziemy wykonywać z ochotą. To byłoby wspaniałe rozwiązanie dla nas oraz ludzi! My mamy jeszcze magię, ale oni! Robią wszystko jakby to by ich miało zabić. Niestety, doktor Karnich zniknął-Generał znów westchnął
-Karnich się zdematerializował, ale jego eliksir chyba nie?- Bardziej stwierdziła niż zapytała Pamela.
-O to chodzi! Zgoda i formularz były już podpisane, a premiera eliksiru odbyła by się gdyby nie to, że całe magazyny eliksiru porozbijane na podłodze. Wtedy właśnie doszliśmy, że było to porwanie. W jego gabinecie znaleziono ślady błota i poszarpany fotel, a te ślady, które tam znaleźliśmy ciągnęły się przez sektory, do których on nie miał dostępu. Drzwi były wyłamane siłą.
-Doktor habilitowany nie ma dostępu?- zdziwiła się Pamela.
-Nie muszę wszędzie wszystkich wpuszczać. Poza tym Lew jest trochę
-Zwierzęcy?- zadrwił Korel
-Właśnie! Za wszelką cenę osiąga wszystko czego chce!
-Co złego w ambicji?- obruszyła się Pamela, przy okazji piorunując Wrepa wzrokiem.
-Żeby tylko ambicji! Kiedyś w archiwum był remont, a on produkował właśnie bardzo ważny w jego karierze eliksir. Potrzebował czegoś z magazynu archiwalnego, ale nie pozwolono mu wejść ze względu na walącą się ścianę. Nie obchodziło go to wcale. Włamał się.- opowiedział generał. Zapadła bardzo płytka cisza. Przerwała ją dopiero Pola.
-Czy przejrzeliście nagrania kamer? –spytała. Generał popatrzył na Polę zmartwionym wzrokiem.
-W minutach porwania było jakieś zwarcie. Nie mamy zapisu.
-Nie ważne. Chcę nagranie z przed i po porwaniu.
-To do nikąd nie prowadzi, musimy działać!- odezwał się wreszcie Wrep.
-Działać to ty sobie będziesz jak już tą sprawę oklepiemy.- zgasiła go Pola
-Oklepiemy?!-zdziwiła się Pamela
-Jak nie wiesz po czym łazisz i ślepa jesteś to musisz sprawę oklepać..
-Eh?...- Pamela raczej nie była typem humanistki
-Taka metafora. Dobra, to co z nagraniami?
* * *
-To już trzydziesta siódma minuta porwania i nic! -narzekała  Pamela
-Przewiń, nikt nie zauważy- prychnął Korel
-Czy ona nie ma zamiaru przy tym ślęczeć?- rozdrażniła się stażystka, a gdy Korel popatrzył na nią z pobłażaniem westchnęła- No przecież! Telenowele same się nie obejrzą!
-Jak tam mi idzie?- Niewiadomo skąd w ich korytarzu znalazła się Pola.
-Tak samo jak piętnaście minut temu.- odezwał się sierżant –Jesteś w tym beznadziejna!
-Ojoj!- mruknęła Pola – Tak uważam?
-Oczywiście!- nakręcał się Korel- A wiesz, że twoja szefowa płaci ci minimalną stawkę za najbrudniejszą, wręcz sztywną z brudu robotę? A tak w ogóle przyszłaś tu, bo masz wyrzuty sumienia, czy jest  przerwa na reklamy?                                              
-Reklamy. A mi się przypomniało, że Floiss dał mi jeszcze jedną płytę i muszę  ją obejrzeć, bo na niej mogą być ważne poszlaki.-Położyła na jego biurku płytę i uśmiechnęła się uprzejmie.
-Wredota – podsumowała Pamela
-Jestem taka drażliwa, kiedy pracuję…- westchnęła jej szefowa i udała się do swojego gabinetu.
***
-Korel! Mam tu coś! Wołaj ją!- krzyknęła Sudan
-Dlaczego ja? Dlaczego zawsze ja muszę nadstawiać karku?! Gdzie równouprawnienie, ja zapytuję?! – oczywiście bez oporu nie byłby Korelem.
-Myśmy walczyły o to nasze równouprawnienie przez… Długo. Ty też sobie możesz powalczyć. Jak ci się chce…  Ale to by było pogwałcenie praw natury. Od wieków najpierw faceci byli pierwsi, kobiety drugie, a Korel ostatni .-skwitowała bawiąc się myszką.
-To aż taki wiekowy jestem?- Spytał, udając, że nie słyszał obrazy.
-Babki były drugie, więc miały szanse się podciągnąć, ale ty nie dasz rady… staruszku.-Uśmiechnęła się pod nosem Pamela.-To będziesz się rozstawiać ze strajkiem i głodówką, czy nadstawisz łeb jeszcze ten jeden, ostatni raz?- spojrzała na niego wzrokiem mówiącym ,,Nie chcesz tej głodówki”. Zrezygnowany powlókł się do drzwi mrucząc pod nosem ,,Akurat” .Zapukał i galopem popędził na swój fotel.
-Tchórz- podsumowała jego wspólniczka-Pola!- wrzasnęła. To się nazywa oddana służba. Była gotowa zginąć dla przekazania tropu!
-Czego?!-dobiegł zza drzwi wrzask ich szefowej .
-Ślad jest! -niezrażona parła dalej przez fale grozy
-To wytrzyj!- Pamela zbita z pantałyku popatrzyła na Korela .-Karolina nie jest pewna czy kocha Pawła i chce uciec sprzed ołtarza!
-Widzisz! Zaraz wezmą ślub …-odezwał się  Korel, a zza drzwi  dobiegło stłumione ,,No nie wiadomo czy wezmą!”-… a ty jej tu nowym tropem nosa zawracasz!- przestrzegł . W tym momencie z gabineciku wyszła przygarbiona Pola.
-Ślubu nie będzie!- popatrzyła znacząco na sierżanta, a ten szybko się zreflektował i zszedł z krzesła. Kapitan Star zasiadła w nim, niczym na tronie i gestem kazała im mówić w czy rzecz, myślami jeszcze będąc przy telenoweli.
-Na tym ujęciu,  sprzed porwania można zobaczyć kubełek jakąś mazią. -Pamela przewinęła nagranie. Pola podniosła łeb, jakby zobaczyła światełko w tunelu.
-No to mamy ślad! - ucieszyła się. Wstała i westchnęła widząc zdziwione twarze swoich podwładnych.- Eee… I tak jest przerwa na reklamy.
* * *
-Dziwne… Na nagraniu idealnie tutaj stało wiadro z jakąś mazią! -zdenerwowała się Pamela. Pola popatrzyła na nią chwilę poważnym wzrokiem i wrzasnęła:
-Jak przechodziliśmy przez magazyn miałaś zatkać nos!
-To nie farba- zdenerwowała się jeszcze bardziej Pamela.-Pokaż jej nagranie. –machnęła ręką na Korela. Ten wyciągnął mały ekranik, wklepał kilka przycisków i kliknął PLAY i szybko STOP. Cała trójka widziała w rogu ekranu mały kubełek z czymś brązowo-czarnym w środku.
-Kurde, ja też nosa  nie zatkałam! -ryknęła nagle Pola.
-Powtarzam: to nie farba!- spojrzała na Polę dziwnym wzrokiem, bo ta… miotała się po ziemi z rozpaczy.
-Ani trucizna- dodał po chwili Korel, jakby to w ogóle kogoś obchodziło.- Pewnie jakieś wiadro sprzątaczki, czy coś
Pola nagle zauważyła na podłodze jakąś plamkę o podejrzanej konsystencji i barwie. Kolejnym powodem do zerwania się z podłogi było to, że właśnie pacnęła w nią ręką. Z wyrazem obrzydzenia na twarzy wstała z niewiarygodną  prędkością. Widząc spór między swoimi podwładnymi wtrąciła się:
-Hej! To ja tu jestem od decydowania co jest wiadrem sprzątaczki a co nie!
-No to decyduj!- wkurzył się Korel .
-Hm… To jest wiadro sprzątaczki. Ale jednak w to wątpię, to przecież teoria Wrepa.
-No, to niestety musimy się nią kierować.- oznajmił Wrep- Ponieważ pozostałe ślady są w sektorze P. A tam nie mamy dostępu.
-Czyli…- Pamela już się odwróciła, Pola dokończyła
-Czyli wy idziecie sprawdzać kolejne nagrania.
Nie zdążyli jej powiedzieć, że wszystkie nagrania już przejrzeli, bo ich szefowa szła w kierunku gabinetu generała Floissa.
***
Gdy tylko weszła do gabinetu generała zaczęła błagać na kolanach. Zdezorientowany zrobił zatroskaną minę. Pola stanęła przed biurkiem otrzepała kolana i wykrztusiła.
-Chcę dostęp do sektora P.
-A to po co?- zdziwił się zaskoczony generał. Pola prosiła go już o różne rzeczy. Naprawdężne. I zawsze go zaskakiwała. Tym razem również. Sektor P?- Sektor P?

-Bo mam na imię Pola.-udawała głupią
-Też coś! Już nie masz nic innego do roboty?! Masz dostęp do O.
-Ale to tylko trzy litery dalej!
-Co?!-generał chyba wziął ją za głupią. Niemożliwe, ma 300 IQ! I rozdwojenie osobowości. I zaniki pamięci. I manię wielkości. I telepatię niekontrolowaną.
-Nigdy nie byłam dobra z części mowy.-pogrążała się dalej Pola.
-Eh? – Floiss trochę pożałował . Troszeczkę… Nim zdążył powiedzieć coś konkretnego odezwała się:
-W sektorze P są ślady! Tam jest trop! Muszę zobaczyć o co w ty chodzi. Czy ja w ogóle biorę udział w tym śledztwie?
-Bierzesz! Oczywiście, że bierzesz! – próbował się wybronić Floiss.- To twoje śledztwo!
-To dlaczego nie mam dostępu do poszlak?- nie ustępowała Pola.
Na to pytanie generał nie potrafił udzielić odpowiedzi.
***
-Myślisz, ze jak kazała nam robić, coś co już zrobiliśmy, to mamy wolne?-
Zaciekawił się Korel
-Chyba tak. – przyznała Pamela.- Ale co mamy robić? Iść na stołówkę czy  do tego lasu próbującego udawać park?- spytała Pamela
-Nie… W stołówce plują do kawy, a w ,,parku” są szerszenie.-odparł Korel. –Ja idę na kremówkę bądź ptysia. Idziesz?
Dziewczyna skinęła głową.
-Dobra. Może zobaczę czym różni się ptyś od kremówki.

Wiem, że długie... Ale to nie koniec! :)
Na pomysł Poli wpadłam trzy-cztery lata temu. Na początku było to po prostu wypracowanie- opowiadanie o wehikule czasu. Wymyśliłam następne części, ale ta ucieszyła się największym mirem, toteż od niej zacznę. Nie da się opisać Poli jednym słowem. Ale jestem to po prostu ja- tylko bardziej. We wszystkim Pola jest bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz